Cyberprzemoc
Artykuł ze strony Opoka.
- Jeśli nie ma cię w necie, to nie istniejesz - mawia młodzież. Wirtualny świat kusi pozorną wolnością, w której dozwolone są „wszystkie chwyty”. Ale dając poczucie anonimowości i bezkarności, może przynieść też niechlubną sławę, i to za sprawą tej grupy użytkowników, których trudno byłoby podejrzewać o działanie z premedytacją.
O cyberprzemocy mówi się w Polsce zaledwie od kilku lat. W 2006 r. w Gdańsku 16-letnia Ania popełniła samobójstwo po tym, jak podczas nieobecności nauczyciela na lekcji pięciu kolegów rozebrało ją w klasie i robiło zdjęcia telefonem komórkowym. Jak przypuszczano, to właśnie groźba chłopców, że upublicznią nagranie, przyczyniła się do śmierci gimnazjalistki.
Tak drastyczne przypadki są na szczęście nieliczne. Co nie zmienia faktu, że media są powszechnie wykorzystywane jako środek manipulacji i rozgrywek między dziećmi oraz nastolatkami.
W rękach dziecka
W opinii Marty Kozaczuk, psychologa, twierdzenie, że telefon komórkowy czy internet plus nastolatek równa się przestępstwo, jest uproszczone. Bo przecież dostęp dzieci i młodzieży do takich środków jak komputer, telefon, kamera, i to od najmłodszych lat, jest obecnie powszechny. - Fakt korzystania z tych dóbr sam w sobie nie jest szkodliwy. Wszystko, co człowiek wyprodukował, wymyślił, ma przecież służyć ulepszaniu życia. Problem pojawia się wówczas, gdy młodzi ludzie przestają respektować te normy, które są znane dorosłym: przekraczają granice prywatności i intymności drugich osób - najczęściej swoich rówieśników - wykorzystując np. film czy zdjęcie. Pojawia się więc niebezpieczeństwo, że uderzy to w czyjąś godność, naruszy należną każdemu nietykalność i szacunek - mówi M. Kozaczuk. A właśnie taki skutek - zamierzony bądź nie - odnosi nękanie, straszenie, publikowanie lub rozsyłanie ośmieszających, kompromitujących informacji, zdjęć, filmów oraz podszywanie się pod kogoś wbrew jego woli. Wykorzystywany jest do tego głównie internet - poczta elektroniczna, czaty, komunikatory, strony www, blogi, serwisy społecznościowe czy grupy dyskusyjne - oraz telefony komórkowe.
Najpierw rani, potem myśli
Można pokusić się o stwierdzenie, że to cywilizacja daje do ręki nowe metody zachowań starych jak świat. Jeszcze kilkanaście lat temu koleżanki z klasy poplotkowały na przerwie o nowej bluzce Elki z VI B albo pokłóciły o to, która jest lepsza z matematyki. Po kilku dniach wszystko rozeszło się po kościach i sprawy nie było. Dzisiaj, żeby dokuczyć albo wyrazić niezadowolenie, wystarczy wpisać bzdurną informację i rozesłać jako esemes czy e-mail do kilku osób. Kłamstwo zaczyna żyć własnym życiem. Podobnie rzecz ma się ze zdjęciami czy filmikami nagranymi komórkami, a opublikowanymi w sieci. Prześmiewcze, obraźliwe komentarze, które może wpisać każdy, ciągną się kilometrami...
Na ile autorem takiego wpisu czy nienadającego się do zacytowania wulgarnego esemesa kieruje zimna premedytacja i rzeczywista chęć zaszkodzenia, a w jakim stopniu przyczyną jest bezmyślność czy chęć zrobienia kawału - nie zawsze da się określić. - Czasami rzeczywiście mamy do czynienia z wyjątkową perfidią, kiedy dziecko szuka wymyślnego sposobu, żeby drugiemu dziecku dociąć, poniżyć je, bo np. w czymś ten kolega czy koleżanka mu zawinił. Zdarza się, że działa pod wpływem chwili i nawet nie chodzi o zemstę; po prostu zabrakło zakazu, np. ze strony rodziców, że tak nie można. W większości przypadków refleksja przychodzi za późno - kiedy z błahej zabawy wychodzi wielki problem, gdy sprawca czy sprawcy zobaczą, że filmik nakręcony koledze spowodował jakieś zło, i dochodzi do interwencji dorosłych - tłumaczy M. Kozaczuk. Bo istota cyberprzemocy to właśnie wydźwięk tego, co w zamiarze miało być tylko wygłupem: osaczenie atakowanej osoby rodzące poniżenia, wstyd, lęk.
Złapać sprawcę za rękę
Zdaniem komisarza Jerzego Długosza, oficera prasowego Komendy Miejskiej Policji w Siedlcach, siłą napędową zachowań o charakterze cyberprzemocowym jest przede wszystkim brak świadomości, że to przestępstwo, oraz przekonanie, że w internecie jest się anonimowym. Jak przyznaje, liczba zgłoszeń przypadków cyberprzemocy, które trafiają do policji, nie odzwierciedla jednak skali problemu. Dlaczego? Opiekunowie nieletnich proszą policję o pomoc w sytuacjach ostatecznych: gdy przemoc przybiera skrajną formę bądź jeśli - mimo wykrycia sprawcy - ich działania nie przynoszą skutku. - Większość tego rodzaju spraw jest załatwiana w grupach rówieśniczych albo na poziomie szkoły. Jeżeli np. rodzice nastolatka ustalą, kto jest autorem esemesów z groźbami, i idą na rozmowę do jego wychowawcy czy do domu, często udaje się konflikt zażegnać. W przeciwnym razie przychodzą do nas - zaznacza. Policja gromadzi materiał dowodowy: przesłuchuje świadków, zabezpiecza nośniki dowodowe, po czym przekazuje sprawę bezpośrednio do sądu rodzinnego i nieletnich - jeśli sprawcami są dzieci lub młodzież poniżej 17 roku życia - bądź prokuraturze, która jako oskarżyciel wnosi sprawę do sądu - jeśli sprawca to osoba dorosła.
- Dochodzenie swoich praw przez ofiarę cyberprzemocy ma rację. Jeśli ktoś mnie obraża albo nęka esemesami czy zdjęciami, używając obelżywych wyrazów, musi ponieść karę, ponieważ niesie ona wyraźny przekaz: to, co jest zabronione, nie powinno się zdarzać. Jednak kara musi być adekwatna do czynu - zaznacza M. Kozaczuk.
Ważna wiedza
Dorosłym, zwłaszcza tym mniej obeznanym z komputerem, trudno zrozumieć, że internet jest dla ludzi młodych pewną formą zaistnienia, głównie dzięki portalom społecznościowym. Pozwala też na szybkie skomunikowanie się, skrzyknięcie paczki znajomych na wycieczkę, wyjście do kina. Publikując swoje zdjęcie można pokazać całemu światu: oto ja. - To także stanowi element budowania własnej wartości na podstawie opinii innych osób, które wpisują sympatyczne komentarze. Niestety, zwłaszcza ci najmłodsi użytkownicy internetu nie do końca rozumieją płynące z tego zagrożenia, a przede wszystkim, że to, co wstawiają do internetu, staje się publiczne - mówi M. Kozaczuk, uzasadniając potrzebę przygotowania ich na możliwość różnego rodzaju manipulacji tym, co stanowi ich prywatność, i ataku na nią.
- Badania pokazują, że zdecydowana większość internautów wie o zagrożeniach. Zwykle jednak mówi: mnie to nie dotyczy, nie jestem taki głupi, żeby dać się skrzywdzić. A jednak statystyki dowodzą, że ofiar jest dużo - uzasadnia Łukasz Wojtasik z Fundacji Dzieci Niczyje, sugerując konieczność edukacji, i to na każdym poziomie nauczania, ponieważ dzieci już od pierwszej klasy szkoły podstawowej korzystają z internetu i komórki, co stwarza wyzwanie zwłaszcza w kontekście cyberprzemocy. - Chodzi o to, by młodzi ludzie nie podejmowali działań przemocowych, a sami zaatakowani - potrafili odpowiednio zareagować - mówi o celu projektów przygotowanych przez FDN.
Recepta na szacunek
Najwięcej przypadków przemocy w grupach rówieśniczych, w której wykorzystywane są media elektroniczne, dotyczy gimnazjalistów. „Cielęcy wiek, burza hormonów, brak przewidywania” - tak okres dorastania charakteryzują moi rozmówcy. - Oni naprawdę nie zawsze zdają sobie sprawę z tego, co robią - akcentuje komisarz Długosz. Dlatego - oczywiście stosownie do stopnia przewinienia - radzi ostrożność. Jeśli grupka rówieśników robi koledze - w ich mniemaniu - głupi kawał, wypisując na gadu-gadu przezwiska albo groźby, trzeba by im uświadomić, że krzywdzą drugiego człowieka, a poza tym, że jest to przestępstwo, przez które może mieć nieprzyjemności. Kto ma to zrobić? To zadanie dla rodziców i szkoły. Bez oglądania się jedni na drugich. M Kozaczuk stanowczo podkreśla rolę profilaktyki: potrzebę rozmowy na trudne tematy. - W domu dziecko poznaje pewne reguły i otrzymuje komunikaty od rodziców. Szkoła tylko je ugruntowuje; nauczyciele pomagają rodzicom, ale wychowanie i kształtowanie osobowości zaczyna się w domu. Jeśli tutaj nie ma jasnego przekazu: szanuj drugiego człowieka, to później szkoła tego nie zmieni - stanowczo zaznacza psycholog. - Rola rodziców i szkoły jest zasadnicza, ponieważ jeśli dziecko będzie miało jasny przekaz: trzeba człowieka szanować w każdym względzie, i nie chodzi tylko np. o nagrywanie filmów z „ukrytej kamery”. Mam na myśli również zwykłe, codzienne sytuacje. Kiedy my, rodzice, mówimy „dzień dobry” sąsiadce, uśmiechamy się, mówimy „dziękuję”, „przepraszam”, „do widzenia”, nasze dzieci uczą się reguł rządzących życiem społecznym. Rozwijają się społecznie w prawidłowym kierunku. Jeżeli my, dorośli, sami nie szanujemy drugiej osoby, znajomego, dzieci w efekcie też mają rozmyte pojęcie tego, jak wygląda szanowanie drugiej osoby.